Rosja w wojnie na Ukrainie odnosi same sukcesy, przynajmniej w rosyjskiej propagandzie.

Tak przynajmniej twierdzi urodzony w Bremie, zamieszkały w Sankt Petersburgu kończący studia w Kijowie niemieckojęzyczny rosyjski propagandzista w swych rozważaniach o tym, jakie żądania powinna postawić Rosja „rzuconym na kolana” w wojnie na Ukrainie USA. 

Jednak rzeczywistość jest daleka od pięknych snów rosyjskich propagandzistów. Czy sytuacja na froncie pełnowymiarowej wojny na Ukrainie powinna skłaniać do takich rozważań?

USA weszło w fazę wyborów i dziś sondaże wskazują iż wśród dwóch geriatrików większe szanse ma pro-rosyjski, jak na warunki USA, Donald Trump. Ten zaś deklaruje znacznie mniejsze zaangażowanie USA w Europie, próbując zrzucić koszty bezpieczeństwa w Europie na europejskie kraje NATO. Brak sprzętowego wsparcia dla Ukrainy ze strony NATO wzmacnia szanse Rosji na pokonanie Ukrainy.

Na froncie trwa krwawa dla wojsk rosyjskich ofensywa. Nie patrząc nawet na dane o stratach podawanych przez obie strony można powiedzieć iż zgodnie z teoriami prowadzenia wojny, atakujący ponosi większe straty. Sukcesy zaś trudno zaliczyć do znaczących. Są to głównie kilkukilometrowe wdarcia się w obszar rozgraniczenia frontu. 

Już w poprzednich moich tekstach zwracałem uwagę na znaczenie bezzałogowych pocisków sterowanych typu kamikaze. Tu na różnych frontach Rosja ponosi duże straty. 

W założeniach obronnych Rosji Krym ma stanowić ich bazę na akwenie mórz Azorskiego i Czarnego. Jednak Flota Czarnomorska w tym konflikcie praktycznie nie istnieje, ponosząc znaczące straty, przy praktycznie nieistotnych sukcesach. W dniu 14.02 Flota Czarnomorska, zgodnie z informacjami podawanymi przez stronę Ukraińską potwierdzonymi filmem z ataku, utraciła kolejny duży okręt desantowy „Cesar Kunikow” zdolny do przewiezienia 150 żołnierzy desantu oraz 10 czołgów. Pewnym symbolem tej straty jest fakt, że okręt ten został zatopiony w rocznicę śmierci oficera marynarki Rosji, którego imię nosił. W tej wojnie Flota Czarnomorska utraciła już 27 różnej klasy okrętów, w tym flagowy krążownik rakietowy „Moskwa”, okręt podwodny Rostow na Donu, czy też ostatnio okręt rakietowy „Iwanowiec”. Kolejnym symbolem „sukcesów putinowskiej Rosji” jest fakt, że Rostow na Donu był drugim po „Kursku” w historii Rosji utraconym przez nich okrętem podwodnym. 

Również wojska lądowe nie odnoszą znaczących sukcesów. Dziś na front Rosja posyła reanimowane zabytki techniki czołgowej, traci nowoczesne, nie raz prototypowe rozwiązania wojny elektronicznej, w tym samolot wczesnego rozpoznania A-50, samoloty bojowe Rosja zmuszona jest przenosi

na lotniska odległe od frontu nie będąc w stanie obronić zarówno lotnisk jak i swojej floty przed atakiem bronią bezzałogową,. Jak stwierdził Putin podczas forum w Tule, Rosja potrzebuje znacznych nakładów na rozwój militarnych technologii elektronicznych a na to wszystko potrzeba czasu. 

Czy dziś w interesie Rosji jest stawianie ostrych warunków pokojowych? 

Marzą o tym tylko propagandziści Rosji, których tezy wielokrotnie ośmieszał brak frontowych sukcesów Armii Rosji. Rosja chcąc dalej prowadzić agresywną politykę odbudowy imperium, które zdaniem Putina i środowisko NKWD, z jakiego się wywodzi utracono decyzjami „pierestrojki” potrzebuje czasu by swoimi technologiami dogonić rozwiązania państw NATO. A to nie jest sytuacja, w której stawia się twarde warunki pokojowe. Bo dziś Rosja nie jest dyktującym warunki, a zależnym od polityki Chin USA, liczącym na to, że zmiana władzy w USA pozwoli im uzyskać w miarę korzystne warunki rozejmu, który będzie w stanie wykorzystać na technologiczne doścignięcie rozwiązań NATO.